W pierwszym opisie na tej stronie czytamy:
"W latach 60. ubiegłego wieku naukowcy przeprowadzili niewielki eksperyment. Do Jeziora Wiktorii wpuścili okonia nilowego - rybę drapieżnika, która w szybkim czasie zniszczyła praktycznie wszystkie inne gatunki ryb żyjące w jeziorze. Niebawem okoń nilowy zaczął rozmnażać się z zawrotnym tempie a jego mięso zaczęło być sprzedawane na całym świecie. Obecnie, szacuje się, że około dwóch milionów ludzi dziennie spożywa ten rodzaj ryby.
Transport ryb odbywa się na pokładach olbrzymich, rosyjskich samolotów towarowych, które codziennie przylatują do Afryki. Jednak samoloty nie przylatują puste. Na ich pokładzie znajdują się broń i amunicja, które następnie przemycane są w głąb Czarnego Lądu..."
Ten opis sprawił, że zainteresowałem się tym filmem. Spodziewałem się rzeczowego, logicznie i chronologicznie poukładanego opisu zmian jakie wywołało pojawienie się nowego gatunku i niemal łopatologicznego wyłożenia przebiegu całej sprawy - od momentu wpuszczenia ryb do wód, poprzez kolejne wywołane tym skutki uboczne, aż do zatrważającej katastrofy ekologicznej, gospodarczej i społecznej.
Film niestety wygląda inaczej. Wbrew pozorom nie skupia się na rybach, a na ludności. Jest zaangażowany w aktualne problemy społeczne, przez co cała sprawa zostaje zepchnięta gdzieś na drugi plan. To mocny dokument pokazujący biedę Afrykanów, a nie ilustracja pewnego procesu pozwalająca na lepsze się z nim zapoznanie. Nie tego się spodziewałem.
no i ja tez sie czego innego spodziewalem! Mialo byc o wielkim spisku/experymencie, a bylo o ludnosci, ktora niestety w wiekszosci afrykanskich krajow jest biedna(a tego nawet liczne akcje humanitarne nie poprawiaja, bo chyba dzieki nim tylko nowe dostawy broni sie zalatwia...?) , nie tylko w tym rejonie. Wspolczuje im tak samo, jak przed ogladnieciem tego filmu, ale nie byl to film, ktory chcialem obejrzec.
Według pesymistycznych prognoz za następnych 50 lat wody zabraknie dla
kilku miliardów ludzi w 60 krajach. Według optymistów z brakiem wody borykać
się będą tylko 2 miliardy w 48 krajach - mówi Stella Kigozi - To prawdziwe
zagrożenie dla bezpieczeństwa świata. A świat zajęty polityką i wojną z
terroryzmem odkłada tę sprawę na później. Ale o ile do sporów politycznych
można zawsze wrócić, to wyschniętych rzek nie da się już napełnić wodą, a
pustyń zamienić na pastwiska i lasy.
Świat odkłada sprawy na później? No tak, to pewnie dlatego buduje się reaktor termonuklearny, to pewnie dlatego świat podejmuje walkę z globalnym ociepleniem, to pewnie dlatego powstają plany eksploatacji kosmosu celem zdobycia potrzebnych surowców.
A co do tych państw bez wody - będą to państwa najbiedniejsze, nie zaś te najbogatsze.
Może to nie jest najlepszy opis filmu, ale chyba nie doczytałeś do końca. Wątek o broni jest dosc istotny. Trudno odczytac ten opis jako zaproszenie do programu BBC o rybkach
Spodziewałem się raczej analiz "gadających głów", porównania sytuacji sprzed i po, danych statystycznych i rzetelnego referatu jak ta sytuacja tam przebiegała od A do Z. Zamiast tego zobaczyłem nieobrobiony materiał z wywiadów przeprowadzonych z głosem ludu.
Wywiad z dziewczyną polującą na pilotów, którzy są dla niej obietnicą zarobku i płonną nadzieją na lepsze jutro przystaje do tematyki sugerowanej przez opis jak pięść do nosa. Po trzech latach niestety tylko ten wątek pamiętam.
Widz nastawia się na komedię, idzie do kina, a tam dramat. A na filmebie 2/10 bo zawiódł go opis dystrybutora. Trochę powagi
"Transport ryb odbywa się na pokładach olbrzymich, rosyjskich samolotów towarowych, które codziennie przylatują do Afryki. Jednak samoloty nie przylatują puste. Na ich pokładzie znajdują się broń i amunicja, które następnie przemycane są w głąb Czarnego Lądu..."
Co tu jest zwodniczego?
Nacisk na proceder, który w dokumencie jest wspominany jedynie mimochodem przy okazji rozmów z dość przypadkowymi osobami.
Nadinterpretacja. Wystarczy przecyztac do końca, aby zrozumiec, że to nie film biologiczny.
Proceder związany z zarybianiem jest w tym filmie ważny, chocby z powodu tytułu, który odnosi się do walki gatunków, stąd od tego zaczyna się zajawka.
1) W poprzednim poście nie sugerowałem, że opis sugeruje film biologiczny.
2) Oglądając film trzy lata temu odniosłem wręcz przeciwne wrażenie. Niestety niewiele już z "Koszmaru ..." pamiętam, a po poprzednim seansie nie jestem skłonny ponownie go oglądać by swoje odczucia zweryfikować. Dalszej, szczegółowej dyskusji o filmie nie jestem w stanie podjąć.