Przyznałem temu filmowi dychę, nie dlatego że ”Słowacki wielkim poetą był”. Naprawdę byłem pod wielkim wrażeniem. Początkowo nie sądziłem, że tak będzie. Oglądałem z zaciekawieniem ale bez szczególnej eksytacji. I nagle doznałem olśnienia. Pomyślałem sobie: to o to chodzi, że też ja na to wcześniej nie wpadłem. Dodatkowo plusem filmu jest fakt, że zakończenie było inne niż przewidywałem. Dziwię się, że film ten nie był nominowany nawet do Oscara. Moim zdaniem to arcydzieło.
Przeczytałam najpierw książkę i bardzo mi się spodobała. Bałam się, że film to będzie jakaś amerykańska papka jednak na szczęście pomylilam się, film zdecydowanie może rownac się poziomem z ksiązka a James Dean urodził się po to żeby zagrac Cala
Szkoda tylko, że niewiele się nagrał. Książki nie czytałem, jeśli chodzi o Steinbecka tylko "Myszy i ludzie" wpadły mi w ręce. Pozdrawiam
Krzypur: odnosisz się do mojej wypowiedzi sprzed 12 lat. Nie za bardzo mam jak się do tego odnieść bo po takim czasie wspomnienia mocno się zatarły.
Sądzę, że jeśli ktoś ocenia film jako arcydzieło, to obejrzał go więcej niż raz, a więc wspomnienia nie powinny zatrzeć się. Nb. Oskary nigdy nie były, nie są i nie będą wyznacznikiem wartości filmu (tak jak rozmaite noble).